niedziela, 30 października 2011

CZW Tournament of Death X-Recenzja

CZW Tournament of Death X
Mój artykuł z nie wydanego WrestleZinu 2
Tournament of Death to jedna z najbardziej rozpoznawalnych gal organizowanych przez federacje Combat Zone Wrestling. Turniej ten zasłynął z tego że każda walka turnieju to death match, co roku fani Ultravolientu spotykają się na otwarty powietrzu po to by zobaczyć jak ich ulubione gwiazdy masakrują swoje ciała. W tym roku turniej nie zapowiadał się najlepiej jednakże każdy spodziewał się w miarę dobrego show. Osobiście sam długo czekałem na tą galę. Jednakże to co zobaczyłem zawiodło mnie na całej linii. Tegoroczny Tournement of Death to jeden z najnudniejszych i mniej efektownych ToD’ów jakie CZW wyprodukowało. Pierwsze dwie walki nie miały w sobie życia. Wolne akcje, słabi wrestlerzy których szczytem umiejętności jest powerbomb. Ekipa montująca DVD nawet nie miała co puścić w powtórkach, gdzie główną akcją pierwszej walki było jak MASADA wbił rywalowi wykałaczki w rękę. Bookerzy CZW zamiast od pierwszych minut podgrzać atmosferę, to postanowili uśpić mnie bardzo nudnym i jeszcze raz wolniejszym brawlem takich słabych wrestlerów jak Matt Remont. Jednak po dwóch kompletnie nie udanych walkach przyszedł czas na świetną,szybką i emocjonującą potyczkę pomiędzy Dannym Havockiem a Jakim Numazawą w stypulacji Light Tube Bundles & Christmas Bulb Pits Match. Panowie dali nam kawał dobrego Ultravolientu. Pokazali coś czego nie było w dwóch pierszych walkach czyli szybkiego tępa oraz współpracy obu wrestlerów. Jak dla mnie ten pojedynek był najlepszym starciem na całej gali. Kolejna walka pomiędzy Masashim Takedą a Scotty Vortekz. Kolejna dobra walka, jednakże bardzo zaskoczył mnie w tej walce Takada. Ciężko mu się pracowało z Vortekzem i wyglądał na lekko stremowanego. Walka nie szła tak płynie jak w poprzednim matchu. Scotty Vortekz w tamtym roku zdobył trofeum Tournamentu of Death i w tym roku również był faworytem. Bardzo się zdziwiłem gdy Takada po german suplex na płytę z drutem kolczastym odliczył Scottyego. Po tej walce czas był na pół finał między Masadą a Mattem Remontem. No i znowu mamy powtórkę z 2 pierwszych walk czyli brawl,brawl,brwal w super mega wolnym tępię. Panowie kompletnie nic ciekawego do walki nie wnieśli. Dosyć nudne było zakończenie tej walki gdy Masada założył rywalowi STF przy pomocy krzesła ten po chwili odklepał. Drugi pół finał odbył się pomiędzy dwoma wrestlerami z federacji BJW czyli Jakim Numazawą a Masashim Takedą. Walka nie najgorsza jednak, daleko było od walki Numazawy z Havockiem. Panowie z początku trochę sobie pożartowali uderzając się nawzajem jarzeniówkami, następnie przeszli do walki która była niezła. Było kilka akcji które utkwiły mi w pamięci jak German Suplex z narożnika na stół. Jednakże było i bardzo mało. Kolejna walka pomiędzy Greg Excellent a Samim Callihanen która nie była w ramach turnieju, była poprzedzona bardzo długą rozmową tej dwójki z DJ Hyde. Po rozmowie panowie zaczeli się wygłupiać, walczyć w zwolnionym tępie ala Matrix. Semi po chwili uderzył leciutko rywala ten specjalnie upadł a Callihan od razu go odliczył. Nie wiem o co chodziło w tej walce, kompletnie nie rozumiem pomysłu. Kolejna nie-turniejowa walka pomiędzy Tag teami Philly's Most Wanted (BLK Jeez & Joker) a Devonem Moore & Little Mondo. Walka również wolna, dużo nie przemyślanych akcji, dużo akcji poza ringiem. 21 letni Mondo nie zbyt sobie radził, chyba nie był przygotowany na taki match. Wyglądał jakby nie wiedział co się dzieje do okoła. Jedyna dobra akcja z jego udziałem to co ciekawe nietrafiony skok z ciężarówki na stół gdzie leżał BLK Jeez. Kolejna walka która miała potencjał, niestety nie wykorzystany. No i już jesteśmy w finale. Stypulacja Barbed Wire, Light Tubes & Panes Of Glass Death Match pomiędzy Masadą a Masashim Takedą. Taka po dwóch niezbyt udanych występach, obudził się i pokazał że potrafi walczyć. Nadał tej walce tempo, dzięki czemu nie najgorzej się ją oglądało. Najciekawszą akcją w tej walce był akacja gdy Masada zrobił suplex na palącą się szybę, która ustawiona była na pustakach, potem wykorzystał sytuacje z tego że pustaki się jeszcze palą i wykonał piękny powerbomb na palące pustaki czym wygrał bez problemu walkę. Masada jako zwycięzca to moim zdaniem nie porozumienie gdyż ten człowiek obecnie ma mało co wspólnego z CZW i częściej go widujemy w Japonii na galach BJW niż w Filadelfii na CZW. Był to najgorszy Tournament of Death jaki oglądałem. Nie było tu jakiś interesujących akcji które mógłbym zapamiętać na lata. Co najgorsze nie było tu dynamiki bez której pojedynki stały się nudne i monotonne. Poprzedni Tournament of Death obejrzałem aż 4 razy za każdym razem nie nudząc się. Ten ledwo obejrzałem do końca. Wiele osób mi mówiło że za dużo wymagałem od tego turnieju jednak CZW samo sobie postawiło poprzeczkę którą powinno starać się przeskoczyć. Gdyż sami przyzwyczaili nas do świetnych death matchy na Tournament of Death. Każdy był wyjątkowy i się różnił. Ten był niestety normalnym turniejem Ultravolientowej federacji a nie takiej potęgi jak CZW. O wiele bardziej podobał mi się turniej IWA-MS King of Deathmatch 2010 chociaż nie trawię tej federacji. Jednakże CZW samo pokazało sobie kciuk w dół bookując na tą galę takie drewna jak Masada,Butcher,Remont,Dyfusion. W ich miejsce można było przecież wstawić tak dobrych wrestler wrestlerów jak Drake Younger,Davon Moore czy Semi Callihan którzy nie raz pokazali że potrafią robić świetne Death Matche i na pewno poradzili by sobie w tym turnieju. Niestety nie pojawili się i wyszło jak wyszło. Nie polecam tej gali gdyż niema w niej nic szczególnego, bardziej polecam pobrać jakiś poprzedni Tournament of Death i cieszyć się świetnym Ultravolientem gdyż to co zobaczyliśmy w tym roku to zwykłe przeciętniak. Ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz